Ja i moja dieta

Standardem jest przedstawienie najważniejszych informacji o sobie, co niniejszym czynię zakładając tego bloga.

Mam 34 lata i przy wzroście 178 cm ważę 61 kg. Jako nastolatka, ważyłam zaledwie 57 kg. Wynikało to z jednej strony z genów, a z drugiej – z ogromnej niechęci do jedzenia. W wieku szkolnym ledwo zmęczyłam 1 kanapkę na śniadanie, obiadu zjadałam max połowę i generalnie, zawsze na talerzu musiało coś zostać. Jadłam tylko tyle, aby zabić głód, mimo że zawsze byłam zakompleksiona z powodu niedowagi i zawsze myślałam o tym, aby przytyć. Z czasem udało się dojść do 59 kg i dopiero po wielu latach, pod koniec studiów, moja stała waga dobiła do 61 kg. To nadal było za mało do tego, abym dobrze czuła się w swoim ciele.

W międzyczasie kilkakrotnie wracała do mnie myśl, aby więcej jeść, ale zawsze za szybko się poddawałam myśląc, że przecież efekt już powinien być widoczny. Najlepsze efekty były po diecie Herbalife (kojarzona głównie z dietą na odchudzanie, ale w zależności od zasad przyjmowania produktów można ją stosować także na przytycie), bo udało się przybrać 1 kg w ciągu 1 tygodnia. Prawdziwy sukces, prawda? No cóż… nie do końca, bo tak bardzo przeszkadzał mi wiecznie pełny brzuch, że sobie odpuściłam. Oczywiście nie przekonywała mnie perspektywa… rozpoczęcia ćwiczeń  po to, aby ten brzuch zgubić przy zachowaniu tego długo wyczekiwanego dodatkowego kilograma.

Tak mijały lata i nic się nie zmieniało do momentu, w którym dwukrotnie zaszłam w ciążę – w obu przypadkach pod koniec ciąży ważyłam ok. 74-77 kg. W pierwszym przypadku migiem wróciłam do wagi 61 kg – pierwsze dziecko to istna rewolucja w życiu, więc nawet gdybym miała większy apetyt, wolałam odpoczywać zamiast wstać i zrobić konkretny posiłek, więc znowu jadłam tyle, aby zabić głód. W drugim przypadku wyglądało to zupełnie inaczej, bo przez wiele miesięcy utrzymywał mi się apetyt z okresu ciąży. Fakt, zmęczenie robiło swoje, więc czasem odpuszczałam, ale przy drugim dziecku łatwiej jest dostosować się do zmian i lepiej organizować sobie czas, więc tym razem nie odpuszczałam jedzenia 😉 Niestety i tym razem nadszedł czas, w którym waga ponownie pokazała 61 (jeszcze zanim młodsze dziecko skończyło 1 rok), a nawet 60,5 kg. To właśnie ten moment był przełomowy i zdecydowałam się na rozpoczęcie ćwiczeń pod okiem trenera osobistego i zmianę diety. Wiedziałam już, że czułam się dobrze mniej więcej przy wadze, jaką miałam kiedy młodszy synek miał nieco ponad pół roku, czyli ok. 67 kg. To był już czas, kiedy pociążowy brzuszek był już ledwo widoczny, więc nadmiar kilogramów było widać głównie po nogach – w końcu uważałam, że dobrze wyglądam w obcisłych spodniach 😉

I od tego właśnie zaczynam pisanie bloga, który ma mnie zmotywować do utrzymania diety i ćwiczeń. Właśnie jestem przed pierwszym treningiem i szczerze mówiąc nie wiem, czy dobrze robię, bo skoro dotychczas nie udawało mi się ćwiczyć dłużej niż 1,5 tygodnia po 15 minut (fitness online z Mel B 😉 ), to jak dam radę ćwiczyć non stop przez pełną godzinę? Dam znać, jak będę już po…

Od razu dodam, że nie powinniście się tutaj spodziewać moich zdjęć. Wybaczcie, ale nie jestem typem osoby, która dobrze się czuje w upublicznianiu swojego wizerunku, w szczególności jeśli chodzi o moje kompleksy. Będę jednak systematycznie dzielić się z Wami moimi efektami w postaci pomiarów tkanki tłuszczowej (planuję je w najbliższym czasie) i informacjami o zmianach w wadze oraz wyglądzie.