Po pierwszym treningu siłowym

Oto jestem po pierwszym treningu – przeżyłam 😉 chociaż żyję resztami sił i dlatego dopiero teraz, wieczorem, udało mi się usiąść do bloga. Wczorajszy trening trwał pełną godzinę i już podczas pierwszego ćwiczenia zadawałam sobie pytanie, co ja sobie w ogóle myślałam. Ale co ciekawe, kiedy mijały kolejne minuty, połowa treningu, potem końcówka, sama siebie zaskoczyłam, że nie powiedziałam „STOP” po 10 minutach. Jakoś dałam radę i nawet nie obudziłam się z tak dużymi zakwasami, chociaż szczerze mówiąc mam wrażenie, że po wielu godzinach stają się mocniejsze.

Najgorsze było jednak to, że krótko po treningu po prostu położyłam się na sofie i z godziny na godzinę czułam się coraz gorzej tak, jakby łapała mnie grypa. Nie dość, że byłam mega śpiąca (podobnie jak dzisiaj przez większość dnia), to wszystko mnie bolało. Dzisiaj też nie jestem pewna, czy nie chwyci mnie jakieś przeziębienie, chociaż jest nieco lepiej.

Ćwiczenia miałam częściowo bez użycia żadnego sprzętu, a częściowo na TRXie. Widać go po lewej stronie zdjęcia.

TRX w siłowni

To tak naprawdę 2 połączone pasy, które trzeba trzymać albo na których trzeba opierać nogi podczas wykonywania ćwiczeń. Ponoć wtedy mięśnie muszą pracować nieco mocniej, aby utrzymać równowagę i faktycznie, było mega ciężko. To właśnie jedno z ćwiczeń, podczas których zastanawiałam się, czy nadaję się do takich ćwiczeń. I nadal się dziwię, że jakoś dałam radę 😉

Na razie jestem umówiona z trenerem na 1 godzinę tygodniowo z nim + opcjonalnie raz samodzielnie chociaż przez 30 minut. Zobaczymy, czy się uda – w końcu i tak to mój najdłuższy okres jakiejkolwiek aktywności fizycznej, biorąc pod uwagę krótkie biegi już od czerwca.

Czeka mnie jeszcze wizyta u dietetyczki, która w tej chwili jest na urlopie. Jak ktoś woli, może skorzystać z oferty dietetyka online.